Rozdział 3 "Co jest ze mną nie tak?"
Właśnie skończyłyśmy z dziewczynami trening. Po tej całej sytuacji z Harrym trochę trudno mi było tańczyć, ale jakoś dałam radę.
- Dobra, dziewczyny ja będę spadać.
- Chyba sobie żartujesz. Nigdzie nie idziesz, ponieważ my wszyscy idziemy do Bubble House.- Perrie przysięgam, kiedyś cię uduszę
- Muszę?
- Tak! I to w ogóle nie podlega dyskusji.
-....No dobra!- jesu, ja wcale nie chcę tam iść, a już na pewno nie z nim.- Pozwolisz tylko, że się przebiorę.
- Jasne czika, to spotkamy się przy wyjściu.
Na tą pogodę już niestety trzeba zakładać rajstopy, a że ja uwielbiam chodzić w spodenkach jestem zmuszona do rajstop. Jakoś przeżyję. Zabrałam jeszcze z szafki moja kurtkę i byłam gotowa.
- Dobra, dziewczyny ja będę spadać.
- Chyba sobie żartujesz. Nigdzie nie idziesz, ponieważ my wszyscy idziemy do Bubble House.- Perrie przysięgam, kiedyś cię uduszę
- Muszę?
- Tak! I to w ogóle nie podlega dyskusji.
-....No dobra!- jesu, ja wcale nie chcę tam iść, a już na pewno nie z nim.- Pozwolisz tylko, że się przebiorę.
- Jasne czika, to spotkamy się przy wyjściu.
Na tą pogodę już niestety trzeba zakładać rajstopy, a że ja uwielbiam chodzić w spodenkach jestem zmuszona do rajstop. Jakoś przeżyję. Zabrałam jeszcze z szafki moja kurtkę i byłam gotowa.
- No wreszcie, co tak dług...wow, wyglądasz świetnie.
- Dzięki...?- niezręczna cisza...- No to idziemy czy nie? Bo mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
- Idziemy.
Siedzimy w Bubble House i jakby tak patrzeć to świetnie się bawię, ale jedna rzecz nadal nie daje mi spokoju, czy tylko ja w tym kręgu jestem samotna?
- Hej, Mag. Co jest?
- Nic Nialler, wszystko w porządku.
- Jasne, a ja jestem dżem. Gadaj, co jest?- rozejrzałam się dookoła, aby się upewnić czy nik nas nie słucha. Wszyscy byli pochłonięci własnymi rozmowami, że nawet nie zwracali na nas wagi, tylko Harry grzebał w swoim telefonie, ale nim się nie przejmuję.
- Ok, ale to na serio nic takiego, po prostu jakby tak się rozejrzeć dookoła to wszędzie chodzą jakieś pary, a mnie to przytłacza. Kiedyś.....- przez chwilę zastanawiałam się czy opowiedzieć mu moją przeszłość, ale postanowiłam to zrobić, Niall chyba jedyny z nich wszystkich wydaje się na serio przyjacielski. - Kiedyś byłam w związku, ale nie byle jakim. To było coś poważnego. Zakochałam się w tym chłopaku, a on we mnie. Miał na imię Alex. Kochałam go najmocniej na świecie, niestety nie było nam dane być razem, bo...bo...- w moich oczach znowu dzisiejszego dnia zaczęły zbierać się łzy.- On miał wypadek i....leżał pół roku w śpiączce, ale się nie obudził. Jego serce przestało bić, ale wiedziałam, że moje nadal biło dla niego. Później rok chodziłam w żałobie, aż postanowiłam wziąć się w garść i zacząć normalnie funkcjonować. Następnie byłam w kolejnym związku, ale ten okazał się katastrofą. Chłopak wyzywał mnie od szmat i tym podobnych, mówił jaka to ja jestem gruba, brzydka i nic nie warta. Rozstaliśmy się po sześciu miesiącach. Ostatnim chłopakiem był Brian, niestety z nim także mi nie wyszło. Mówił, że mnie kocha i te wszystkie gówna, ale tak na prawdę to mnie bił i kazał robić różne rzeczy...- teraz rozpłakałam się na dobre, a Niall mnie przytulił co odwzajemniłam. To było miłe z jego strony. Mogę uważać go za przyjaciela.
*OCZAMI HARREGO*
Przez cały czas nasłuchiwałem się ich rozmowie. Teraz już wiem, dlaczego zareagowała w ten sposób na mój komentarz o jej osobie. Musiała znosić takie komentarze przez 6 miesięcy. Ja to zawsze coś palnę, ale skąd mogłem to wiedzieć? Zrobiło mi się jej....żal? Chyba tak. Nie wiem, kurwa! Nigdy nic takiego nie czułem. Żadna dziewczyna tak na mnie nie działała. Co jest ze mną nie tak?
*OCZAMI MADELIEN*
- Przepraszam.- zaśmiałam się i zaczęłam wycierać łzy.
- Nie masz za co. Teraz rozumiem.
- Tak, moje życie jest zjebane. Nienawidzę ludzi, wszystko przypomina mi o tamtych związkach. Boje się Niall, zwyczajnie się. boję.
- Jeżeli pocieszy cię to w jakiś sposób, to zawsze możesz do mnie przyjść, a ja ci pomogę. Jestem twoim przyjacielem i nie zapominaj o tym.
- Nigdy, a teraz przeprasza, ale będę się zbierać.
- Już? Czika, no weź.
- Sorrka Pezz, muszę...mama jeszcze coś do załatwienia.- nawet nie odeszłam dwóch kroków od stolika ( Bubble jest w centrum handlowym, więc tu nie ma lokali, a wszystkie stoliki są tak jakby na zewnątrz.) a zostałam nazwana szmatą, ZNOWU!
- No co jest dziwko? Hm...? Jak tylko weszłaś do drużyny to uważasz się za gwiazdę. Ale wiesz co? Nie jesteś nią.- Victoria, no bo kto inny.
- Przepraszam? Jak mnie nazwałaś?
- Tak jak słyszałaś.
- Czy w dzieciństwie mocno uderzyłaś się w głowę? Ponieważ masz zwidy. Niby kiedy to ja zachowywałam się jak gwiazda? Wtedy gdy siedziałam ze znajomymi w kawiarni? A może wtedy gdy wygrałam casting? Bo wiesz, jakoś tak nie mogę skojarzyć.- no nie wierzę, ta suka uderzyła mnie w twarz. W błyskawicznym tempie obok mnie zjawili się wszyscy.
- Mag, ok?
- Tak. To nic takiego. Przejdzie mi.
- Albo spierdalasz stąd po dobroci, albo ci pomogę!.- Harry wydarł się na blondynkę i byłam pewna, że w każdej chwili będzie skłonny ją uderzyć.
- Obrońca się znalazł. Jesteś jej chłopakiem czy co, że tak ją bronisz?
- Nie twoja kurwa sprawa, a nawet jeżeli to co, masz z tym problem? Bo jeżeli tak, to mogę pomóc ci go rozwiązać.- zrobił krok w jej stronę.
- Harry, daj spokój, nie warto.- podeszłam do brunet i musiałam się złapać jego ramienia, aby nie upaść.
- Mag, ok?
- Ja...- osunęłam się w dół i gdyby nie zielonooki to bym upadła.
*JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ*
Obudziłam się w jakimś białym pokoju.Gdzie ja jestem?
- O, widzę, że się obudziłaś.
- Tak. Ile byłam nie przytomna?
- Dwa tygodnie. Nazywam się doktor William i jestem twoim lekarzem prowadzącym.
- Dzień dobry. Mógłby pan mi powiedzieć co się stało?
- Nic nie pamiętasz?
- Tylko to, że Victoria uderzyła mnie w twarz, a potem, żę chyba zemdlałam.
- Tak, po tym uderzeniu dostałaś krwotoku z nosa i gdyby nie ten chłopak to udusiłabyś się krwią.
- Który? Ten blondyn?
- Nie, taki wysoki brunet z burzą włosów.- HARRY?!
- Oh, dziękuję...A co mi jest?
- Hm...jakby ci to powiedzieć...na początku myśleliśmy, że to może być rak....ale badania nic takiego nie wykazują. Myślę, że to przez stres i natłok wydarzeń, dodatkowo do uderzenie.
- Rozumiem, ale na pewno to nie rak, prawda?
- Oczywiście, że nie. Możesz być spokojna.
- Dziękuję panie doktorze.
- Twoi przyjaciele przez cały czas tutaj są, chcesz ich zobaczyć?
- Pewnie, tylko proszę nie wszyscy na raz.
- Rozumiem.
*OCZAMI PERRIE*
Siedzimy tu całe dnie i czekamy na jej pobudkę. Okropnie się martwię o tą mała czikę. Przywiązałam się do niej. Pierwszy tydzień ryczałam jak głupia, a Zayn próbował mnie uspokoić. Mam w nim ogromne wsparcie.
- Kochani, wasza koleżanka właśnie się obudziła i jest stabilna. Możecie do niej wejść, ale pojedynczo prosiła.- po tych słowach wypowiedzianych przez doktora, Harry nagle się ożywił. Tu się dzieje coś podejrzanego, ale ja się dowiem co.
- Idę pier...
- Mogę iść pierwszy?- oczywiście nie kto inny jak lok.
- Jasne.- uśmiechnęłam się do niego znacząco, ale on udał że tego nie widział. CHAM!
*OCZAMI MADIE*
Do mojej sali wszedł Hazz. Z jednej strony się cieszę, ponieważ muszę mu podziękować, ale z drugiej uważam że jest dupkiem. Usiadł obok mnie na łóżku i zapadła cisza.
- Dziękuję.- cicho wydukałam w jego stronę.
- Za co?
- Że dzięki tobie nie udusiłam się krwią. Na prawdę dziękuję.- gdy tak na niego patrzę, dostrzegam jaki jest przystojny. Te jego hipnotyzujące, zielone oczy, pełne malinowe wargi, a tatuaże dodają mu uroku. Wygląda jak anioł.
- Zrobiłem to co musiałem. Martwiłem....martwiliśmy się o ciebie. Wszyscy siedzą na korytarzu. Od razu po szkole przychodziliśmy tu i czekaliśmy aż się obudzisz. Perrie strasznie się bała, Niall nie był gorszy.- nieśmiało się uśmiechnęłam, co odwzajemnił. On ma dołeczki! No kurwa, on ma dołeczki!
- Hallo. Mag? Wszystko ok?
- T-tak, a dlaczego?
- Ponieważ od 15 minut mówię do ciebie, a ty się tylko mi przyglądasz.- czyli zauważył.
- Przepraszam zamyśliłam się.- znowu ten zniewalający uśmiech.
- Ja...chciałem cię...przeprosić za to, co ci powiedziałem wtedy na gimnastycznej.
- Ach...to...- w moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. Odwróciłam głowę w stronę okna, aby powycierać spływająca ciecz po moich policzkach.
- Mag, nie płacz.- chwycił mnie za podbródek i zmusił, abym na niego spojrzała.
- Słyszałem jak rozmawiałaś z Niallem i zrobiło mi się głupio.
- Na prawdę jest brzydka i gruba?
- Nie, jasne, że nie, ja po prostu....byłem zły i nie wiem. Na początku jak się zjawiłaś, czułem do ciebie nienawiść. Myślałem, że jesteś większość dziewczyn, ale jak poznałem cię lepiej zrozumiałem, że myliłem się co do ciebie. Jesteś w porządku.- uśmiechnęłam się na słowa, które wypowiedział w moją stronę.
*********************************************************************************
- Rozumiem, ale na pewno to nie rak, prawda?
- Oczywiście, że nie. Możesz być spokojna.
- Dziękuję panie doktorze.
- Twoi przyjaciele przez cały czas tutaj są, chcesz ich zobaczyć?
- Pewnie, tylko proszę nie wszyscy na raz.
- Rozumiem.
*OCZAMI PERRIE*
Siedzimy tu całe dnie i czekamy na jej pobudkę. Okropnie się martwię o tą mała czikę. Przywiązałam się do niej. Pierwszy tydzień ryczałam jak głupia, a Zayn próbował mnie uspokoić. Mam w nim ogromne wsparcie.
- Kochani, wasza koleżanka właśnie się obudziła i jest stabilna. Możecie do niej wejść, ale pojedynczo prosiła.- po tych słowach wypowiedzianych przez doktora, Harry nagle się ożywił. Tu się dzieje coś podejrzanego, ale ja się dowiem co.
- Idę pier...
- Mogę iść pierwszy?- oczywiście nie kto inny jak lok.
- Jasne.- uśmiechnęłam się do niego znacząco, ale on udał że tego nie widział. CHAM!
*OCZAMI MADIE*
Do mojej sali wszedł Hazz. Z jednej strony się cieszę, ponieważ muszę mu podziękować, ale z drugiej uważam że jest dupkiem. Usiadł obok mnie na łóżku i zapadła cisza.
- Dziękuję.- cicho wydukałam w jego stronę.
- Za co?

- Zrobiłem to co musiałem. Martwiłem....martwiliśmy się o ciebie. Wszyscy siedzą na korytarzu. Od razu po szkole przychodziliśmy tu i czekaliśmy aż się obudzisz. Perrie strasznie się bała, Niall nie był gorszy.- nieśmiało się uśmiechnęłam, co odwzajemnił. On ma dołeczki! No kurwa, on ma dołeczki!
- Hallo. Mag? Wszystko ok?
- T-tak, a dlaczego?
- Ponieważ od 15 minut mówię do ciebie, a ty się tylko mi przyglądasz.- czyli zauważył.
- Przepraszam zamyśliłam się.- znowu ten zniewalający uśmiech.
- Ja...chciałem cię...przeprosić za to, co ci powiedziałem wtedy na gimnastycznej.
- Ach...to...- w moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. Odwróciłam głowę w stronę okna, aby powycierać spływająca ciecz po moich policzkach.
- Mag, nie płacz.- chwycił mnie za podbródek i zmusił, abym na niego spojrzała.
- Słyszałem jak rozmawiałaś z Niallem i zrobiło mi się głupio.
- Na prawdę jest brzydka i gruba?
- Nie, jasne, że nie, ja po prostu....byłem zły i nie wiem. Na początku jak się zjawiłaś, czułem do ciebie nienawiść. Myślałem, że jesteś większość dziewczyn, ale jak poznałem cię lepiej zrozumiałem, że myliłem się co do ciebie. Jesteś w porządku.- uśmiechnęłam się na słowa, które wypowiedział w moją stronę.
*********************************************************************************
4 KOMENTARZE = ROZDZIAŁ
Ban shee:*
Genialny rozdzial poprostu swietny
OdpowiedzUsuńSuper ;* boski ....;* ;* ;*
OdpowiedzUsuńMasz talent dziewczyno ... :) :D
OdpowiedzUsuńWspaniały <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity!!Dawaj next!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńawwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww..............
OdpowiedzUsuńomg siedzie i uśmiecham się jak idiotka do monitora. ( moi rodzice uważają mnie za niezrównoważoną gdy tak rb ale cii :D)
Cała ta akcja z krwotokiem i 2 tyg śpiączce woohow nieźle, zdziwiłam się bo to przez tylko takie uderzenie?! ale nie okey już kumciam.
Lecę nn ;*
Buźki ;*
A.