Rozdział 5 " Coś nowego"
DZIĘKUJĘ ZA TYLE WSPANIAŁYCH KOMENTARZY POD OSTATNIM WPISEM.:*
Z OKAZJI MIKOŁAJEK MAM DLA WAS PREZENT W POSTACI ROZDZIAŁU ****************************************************
Sundtrack do rozdziału: Nicole, Jessie j we, Jessie J, Lt.
( te wszystkie piosenki są w playliście na blogu)
Święta! Za dwa dni gwiazdka. Z powodu wolnego czasu od szkoły postanowiłam zrobić świąteczne porządki. Mam wolną chatę, ponieważ moja reszta postanowiłam pojechać do babci. Ja, mówiąc szczerze, nie mam ochoty na rodzinne zjazdy, a oni między innymi po to tam się wybrali. Pewnie zastanawiacie się, co wydarzyło się między mną a Harrym. Tak na prawdę nic. Kompletnie nic. To całe spanie razem, to był taki przyjacielski gest, później jak zawsze się pokłóciliśmy. O co poszło? Jak zwykle zaczęliśmy się wyzywać, on wygarną mi, że wpieprzam się w jego życie, ponieważ widziałam jak...całował się z taka jedną z drugiej klasy i dałam jakiś uszczypliwy komentarz. Aktualnie to nie odzywam się do niego. Wisi mi to co on wyprawia z innymi dziewczynami (ok, nie wisi mi. Poczułam...zazdrość...?)
Wczorajszy wieczór spędziłam przed telewizorem, jednocześnie robiąc sobie świąteczne paznokcie. Wyszły ślicznie.
Zaraz biorę się za porządki. Włączyłam eskę i cała na przód.
*2 GODZINY PÓŹNIEJ*
Wykończona padłam na kanapę. Właśnie skończyłam ogarniać łazienkę, sypialnię staruszków i muszę przyznać - to wyczerpujące.
Uświadomiłam sobie, że jestem głodna. Lodówka była pełna więc miałam w czym wybierać Postanowiłam zrobić zapiekanki. Bułki, parówki, ser żółty i ketchup. Tak niewiele, a powstaje tak dużo. W esce akurat puścili moja ulubioną wersję we found love. ( tu włącz Jessie J we)
Gdy miałam wkładać moje jedzonko do piekarnika w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
Szlag!
O nie! Czemu ja?!
- Co tym razem? Nazwiesz mnie szmatą za to, że...
- Słodki sweterek.
- Spierdalaj. Nie chce cię widzieć...
- Zamknij się na chwilę i mnie wysłuchaj! Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem tak reagować, ale ja...
- Co ty?
- Mogę wejść?
- Róbta co chceta. - zostawiłam mojego gościa w przedpokoju a sama poszłam ponownie wstawić moje śniadanie do piekarnika.
- Porozmawiasz ze mną?
- Nie mamy o czym.
- Kurwa!Zrozum...
- Nie przeklinaj.- przerwałam mu w połowie zdania.
- Mag, ja się z nią nie całowałem.
- Nie?! A co do cholery robiłeś?! Może udzielałeś pierwszej pomocy?!
- Nie przeklinaj.- zaśmiałam się na te słowa.- Jesteś zazdrosna?
- Pff...o ciebie? Możesz pomarzyć.- powróciłam do mojej poprzedniej czynności. Jednak nie było mi dane skończyć. Harry, był nie ugięty. Podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- Kocie, nie musisz być zazdrosna. To była tylko ta drugoklasistka, mówiłem ci o nich.
- Harry, nie musisz mi się tłumaczyć...
- Ale chcę. Jesteś moja przyjaciółką i nie chcę, abyś sobie coś o mnie myślała.
- Już to robię.- odwrócił mnie przodem do siebie i wpił w moje usta. Oczywiście odwzajemniłam pocałunek, jakbym nie mogła się powstrzymać.
- A teraz co myślisz?
- Że jesteś nienormalny.
Wreszcie udało mi się do końca przygotować moje żarełko. Wzięłam swoją i loczka porcję i ruszyłam do salonu, gdzie wcześniej oglądaliśmy jakiś film. Tak, Hazza zaszył się w moim domu i nie chce go opuścić.
- Dzięki.- usiałam obok niego i włączyłam eskę.- Dlaczego jesteś sama?
- Reszta pojechała do babci na zlot rodzinny i przy okazji na święta.
- A ty?
- Nie mam ochoty gnić w pokoju z moimi kuzynami. A ni słuchać ciotek jaka to ja jestem śliczna i że mają dla mnie jak znalazł chłopaka, albo jęczenia siostry mojego ojca o tym, że się marnuję, jaka to ja brzydka i psuje swoje włosy tymi pasemkami.
- Taa...jakbym miał taką rodzinkę, też bym nie chciał przebywać z nią w jednym domu. Czyli święta spędzasz samotnie?
- Na to wygląda. Wszyscy się porozjeżdżali. A ty, czemu nigdzie nie jedziesz?
- Moi starzy wyjechali w alpy, a ja wybieram się na wigilię to Holmes Chapel. Rodzinne miasto. Jadę do babci spotkać się z rodziną.- jedliśmy w ciszy oglądając jakieś teledyski. - Yyy...Mag...?
- Co?
- Bo...mam takie pytanie.
- No dawaj. Prosto z mostu.
- Ok. PojedzieszzemnądoHolmesChapelibędzieszudawaćmojądziewczynę?- powiedział na jednym wdechu i ledwo co go zrozumiałam.
- Co???
- Uh...moja babci myśli, że mam dziewczynę. Obiecałem jej, że jak będę na święta, to ja zabiorę ze sobą. Jeżeli ona się dowie, że tak na prawdę jestem sam, to się załamie, albo będzie chciała mnie zeswatać z Georgą, jej 20-letnią sąsiadkę z ogromnym aparatem na zębach po załamaniu nerwowym. Błagam cię, zgódź się. - nie powiem, zaskoczyło mnie to. Mam co do tego wątpliwości.
- Błagam.- teraz Harry klęczał prze de mną ( ja siedziałam na kanapie, a on na podłodze przede mną uklęknął). Nadal nie jestem pewna.
- Harry ja...- położył głowę pomiędzy moimi nogami. (siedziałam po turecku.)
- Proszę cię, Mag.- włożyłam rękę w jego miękkie loczki.
- Oh, ok, ok. Zgoda.
- Na prawdę?- nagle się ożywił.
- Tak. Ale mam u ciebie przysługę.
- Oczywiście.- wziął mnie na ręce i zaczął obracać.
- Postaw mnie wariacie.- moja prośba została wysłuchana.- Zbieraj się. Idziemy.
- Gdzie?
- Przecież muszę ci kupić jakiś prezent.
- Chyba żartujesz. Nic mi nie będziesz kupowała.
- Będę, będę, A poza tym i tak muszę zrobić zakupy dla pozostałych członków rodzinki.- poleciałam do pokoju się przebrać. Na dworze nie było aż tak zimno, ale ja wolałam się zabezpieczyć.
- Mag! Chodź już!
- No idę, idę!- pojechaliśmy samochodem Harrego, ja nie miałam swojego.
- Gdzie chcesz jechać?
- Najpierw do galerii, a potem nie wiem.
- Ok.
*JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ*
Zakupy zrobione. Jestem szczęśliwa z tego, co udało mi się kupić. Dla Harrego także coś mam.
- Co teraz robimy?
- Prezenty już mam, jeszcze spożywczy i aptek.
- Po co do apteki?
- Mam sprawę.
- Masz okres?
- Harry!
- No co? Tak czy nie?
- Tak! przestań o tym gadać!
- No już, już. Nie denerwuj się tak.
*DWA DNI PÓŹNIEJ*
Tak, to właśnie dzisiaj jadę z Harrym do jego rodziny. Nie powiem, stresuję się pomimo tego, że mam tylko udawać jego dziewczynę. Jest 15:00, a brunet będzie po mnie punktualnie o 15:30, ponieważ na 17:00 musimy zajechać. W ubiorze postawiłam na elegancję. Czerwona sukienki i czarne kozaki. To całkiem odpowiednie. Dzwonek do drzwi, co oznacza, że Harry już jest.
Z OKAZJI MIKOŁAJEK MAM DLA WAS PREZENT W POSTACI ROZDZIAŁU ****************************************************
Sundtrack do rozdziału: Nicole, Jessie j we, Jessie J, Lt.
( te wszystkie piosenki są w playliście na blogu)
Święta! Za dwa dni gwiazdka. Z powodu wolnego czasu od szkoły postanowiłam zrobić świąteczne porządki. Mam wolną chatę, ponieważ moja reszta postanowiłam pojechać do babci. Ja, mówiąc szczerze, nie mam ochoty na rodzinne zjazdy, a oni między innymi po to tam się wybrali. Pewnie zastanawiacie się, co wydarzyło się między mną a Harrym. Tak na prawdę nic. Kompletnie nic. To całe spanie razem, to był taki przyjacielski gest, później jak zawsze się pokłóciliśmy. O co poszło? Jak zwykle zaczęliśmy się wyzywać, on wygarną mi, że wpieprzam się w jego życie, ponieważ widziałam jak...całował się z taka jedną z drugiej klasy i dałam jakiś uszczypliwy komentarz. Aktualnie to nie odzywam się do niego. Wisi mi to co on wyprawia z innymi dziewczynami (ok, nie wisi mi. Poczułam...zazdrość...?)
Wczorajszy wieczór spędziłam przed telewizorem, jednocześnie robiąc sobie świąteczne paznokcie. Wyszły ślicznie.
Zaraz biorę się za porządki. Włączyłam eskę i cała na przód.
*2 GODZINY PÓŹNIEJ*
Wykończona padłam na kanapę. Właśnie skończyłam ogarniać łazienkę, sypialnię staruszków i muszę przyznać - to wyczerpujące.
Uświadomiłam sobie, że jestem głodna. Lodówka była pełna więc miałam w czym wybierać Postanowiłam zrobić zapiekanki. Bułki, parówki, ser żółty i ketchup. Tak niewiele, a powstaje tak dużo. W esce akurat puścili moja ulubioną wersję we found love. ( tu włącz Jessie J we)
Gdy miałam wkładać moje jedzonko do piekarnika w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
Szlag!
O nie! Czemu ja?!
- Co tym razem? Nazwiesz mnie szmatą za to, że...
- Słodki sweterek.
- Spierdalaj. Nie chce cię widzieć...
- Zamknij się na chwilę i mnie wysłuchaj! Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem tak reagować, ale ja...
- Co ty?
- Mogę wejść?

- Porozmawiasz ze mną?
- Nie mamy o czym.
- Kurwa!Zrozum...
- Nie przeklinaj.- przerwałam mu w połowie zdania.
- Mag, ja się z nią nie całowałem.
- Nie?! A co do cholery robiłeś?! Może udzielałeś pierwszej pomocy?!
- Nie przeklinaj.- zaśmiałam się na te słowa.- Jesteś zazdrosna?
- Pff...o ciebie? Możesz pomarzyć.- powróciłam do mojej poprzedniej czynności. Jednak nie było mi dane skończyć. Harry, był nie ugięty. Podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- Kocie, nie musisz być zazdrosna. To była tylko ta drugoklasistka, mówiłem ci o nich.
- Harry, nie musisz mi się tłumaczyć...
- Ale chcę. Jesteś moja przyjaciółką i nie chcę, abyś sobie coś o mnie myślała.
- Już to robię.- odwrócił mnie przodem do siebie i wpił w moje usta. Oczywiście odwzajemniłam pocałunek, jakbym nie mogła się powstrzymać.
- A teraz co myślisz?
- Że jesteś nienormalny.
Wreszcie udało mi się do końca przygotować moje żarełko. Wzięłam swoją i loczka porcję i ruszyłam do salonu, gdzie wcześniej oglądaliśmy jakiś film. Tak, Hazza zaszył się w moim domu i nie chce go opuścić.
- Dzięki.- usiałam obok niego i włączyłam eskę.- Dlaczego jesteś sama?
- Reszta pojechała do babci na zlot rodzinny i przy okazji na święta.
- A ty?
- Nie mam ochoty gnić w pokoju z moimi kuzynami. A ni słuchać ciotek jaka to ja jestem śliczna i że mają dla mnie jak znalazł chłopaka, albo jęczenia siostry mojego ojca o tym, że się marnuję, jaka to ja brzydka i psuje swoje włosy tymi pasemkami.
- Taa...jakbym miał taką rodzinkę, też bym nie chciał przebywać z nią w jednym domu. Czyli święta spędzasz samotnie?
- Na to wygląda. Wszyscy się porozjeżdżali. A ty, czemu nigdzie nie jedziesz?
- Moi starzy wyjechali w alpy, a ja wybieram się na wigilię to Holmes Chapel. Rodzinne miasto. Jadę do babci spotkać się z rodziną.- jedliśmy w ciszy oglądając jakieś teledyski. - Yyy...Mag...?
- Co?
- Bo...mam takie pytanie.
- No dawaj. Prosto z mostu.
- Ok. PojedzieszzemnądoHolmesChapelibędzieszudawaćmojądziewczynę?- powiedział na jednym wdechu i ledwo co go zrozumiałam.
- Co???
- Uh...moja babci myśli, że mam dziewczynę. Obiecałem jej, że jak będę na święta, to ja zabiorę ze sobą. Jeżeli ona się dowie, że tak na prawdę jestem sam, to się załamie, albo będzie chciała mnie zeswatać z Georgą, jej 20-letnią sąsiadkę z ogromnym aparatem na zębach po załamaniu nerwowym. Błagam cię, zgódź się. - nie powiem, zaskoczyło mnie to. Mam co do tego wątpliwości.
- Błagam.- teraz Harry klęczał prze de mną ( ja siedziałam na kanapie, a on na podłodze przede mną uklęknął). Nadal nie jestem pewna.
- Harry ja...- położył głowę pomiędzy moimi nogami. (siedziałam po turecku.)
- Proszę cię, Mag.- włożyłam rękę w jego miękkie loczki.
- Oh, ok, ok. Zgoda.
- Na prawdę?- nagle się ożywił.
- Tak. Ale mam u ciebie przysługę.
- Oczywiście.- wziął mnie na ręce i zaczął obracać.
- Postaw mnie wariacie.- moja prośba została wysłuchana.- Zbieraj się. Idziemy.
- Gdzie?
- Przecież muszę ci kupić jakiś prezent.
- Chyba żartujesz. Nic mi nie będziesz kupowała.
- Będę, będę, A poza tym i tak muszę zrobić zakupy dla pozostałych członków rodzinki.- poleciałam do pokoju się przebrać. Na dworze nie było aż tak zimno, ale ja wolałam się zabezpieczyć.
- Mag! Chodź już!
- No idę, idę!- pojechaliśmy samochodem Harrego, ja nie miałam swojego.
- Gdzie chcesz jechać?
- Najpierw do galerii, a potem nie wiem.
- Ok.
*JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ*
Zakupy zrobione. Jestem szczęśliwa z tego, co udało mi się kupić. Dla Harrego także coś mam.
- Co teraz robimy?
- Prezenty już mam, jeszcze spożywczy i aptek.
- Po co do apteki?
- Mam sprawę.
- Masz okres?
- Harry!
- No co? Tak czy nie?
- Tak! przestań o tym gadać!
- No już, już. Nie denerwuj się tak.
*DWA DNI PÓŹNIEJ*
Tak, to właśnie dzisiaj jadę z Harrym do jego rodziny. Nie powiem, stresuję się pomimo tego, że mam tylko udawać jego dziewczynę. Jest 15:00, a brunet będzie po mnie punktualnie o 15:30, ponieważ na 17:00 musimy zajechać. W ubiorze postawiłam na elegancję. Czerwona sukienki i czarne kozaki. To całkiem odpowiednie. Dzwonek do drzwi, co oznacza, że Harry już jest.
- Cześć piękna.
- Zamknij się.
- Miłe powitanie.
- Jak zawsze.
- Gotowa?
- Tak.- wzięłam torebkę i byłam gotowa.
- Stresujesz się?
- Wiesz, na co dzień udaję dziewczynę mojego przyjaciela i jadę z nim do rodzinnego miasta aby poznać rodzinę. Codzienność.
- Nie martw się. Spłacę dług.
- No ja myślę.
Podróż minęła nam dość spokojnie, pomijając ciągłe próby Harrego położenia ręki na moim udzie. On jest nie możliwy.
Dwie godziny później byliśmy na miejscu. Dokładnie w tej chwili chcę stąd uciec, ale nie mogę. Obiecałam i słowa dotrzymam...
Ban shee:*
KOLEJNY NIESAMOWITY ROZDZIAŁ :333
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział? ;)
OdpowiedzUsuńUuu,boski! Next pls-roxi :)
OdpowiedzUsuńsuper czekam na next :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial przypomna mi sie prwne opowiadanie autorka tego bloga pewnie sie domysla do nastepnego :)
OdpowiedzUsuńNo nieźle! Ale serio oni są słodcy! Nie będąc ze sobą zachowują się jak para. Mrow!
OdpowiedzUsuńLece dalej!
Buziaki :*
A.