Rozdział 15


Zajechałam pod mój dom. Musze się przebrać z tych ciuchów bo już mi nie dobrze od tego różu.
- Zaczekaj na mnie.- oznajmiłam krótko i weszłam do środka. Od razu ruszyłam  stronę swojego pokoju. Na szczęście nie było nikogo w środku,bo nie miałam ochoty z nikim się widzieć. Wyjęłam z szafy jakieś wygodne ciuchy i pozostając w sypialni przebrałam się.


Gotowa do wyjścia, wzięłam tylko telefon do kieszeni, zamknęłam drzwi i wróciłam do samochodu. Harry pytał się gdzie jedziemy, ale nic nie odpowiadałam, bo sama dokładnie nie wiedziałam dokąd zmierzamy. Przypomniałam sobie o spokojnym miejscu, które kiedyś odkryłam przez przypadek. Jest to urwisko nad miastem, z którego mamy cudowny widok na cały Londyn. 
Po chwili byliśmy już na miejscu. Zaparkowałam kilka metrów przed przepaścią i wysiadłam z samochodu. Usadowiłam swój tyłeczek na masce auta, a Harry zgapił mój ruch i znalazł się obok mnie. Nie rozmawialiśmy, nie robiliśmy zbędnych rzeczy, tylko siedzieliśmy otoczeni błogą ciszą. Mogłabym tak siedzieć godzinami, jednak uznałam, że należą się jakieś wyjaśnienia Stylesowi.
- 16 lat temu, moja mam mieszkała sama w NY. Szalała, chodziła po klubach, po prostu się dobrze bawiła. Pewnego wieczoru poznała w klubie Dona. Świetnie się dogadywali. Kilka dni później byli "razem". Podobno czuła się szczęśliwa z nim, więc doszło do czegoś więcej. Opowiadała mi, że był cudownym facetem, jednak czar prysł, gdy tylko mama powiedziała mu o ciąży. Don nie chciał dziecka, a my byłyśmy wpadką, więc postanowił zwiać. Wyjechał do innego kraju. Nie dawał znaku życia. Mama pozbierała się po rozstaniu. Urodziła nas, sama wychowywał do 10 roku życia, aż nie poznała taty. Zakochali się w sobie i razem zamieszkali. Dorastałyśmy w NY razem z Zackie i rodzicami. Wszystko było dobrze, do czasu. Tata założył firmę w Londynie, a mama tam. Wyjechał a Zac z nim..- przerwałam opowiadać, ponieważ stwierdziłam, że więcej nie musi wiedzieć.

Harry milczał, a mnie zaczęło to niepokoić i pomału wkurwiać. Nagle, jakby nigdy nic, zaczął mnie całować co mi się w ogóle nie podobało.
- Przestań! Styles do jasnej cholery odpierdol się!- odepchnęłam go i...spoliczkowałam. Spojrzałam na niego przerażona, bo nie chciałam tego zrobić. To był impuls.
- Przepraszam, nie chciałam.
patrzyłam się na niego jak oniemiała.
- Spierdalaj dziwko!- krzyknął. Patrzyłam mu się prosto w oczy....no nie wierzę.
- Brałeś. Harry, brałeś prochy!- patrzyłam się na niego jak oniemiała.
- Ne prawda! Nic nie brałem!- zaprzeczał.
- Prawda. Masz całe czerwone oczy!- zaczął iść w moją stronę a ja zaczęłam się cofać do tyłu. Nie powiem, przez moment ogarnął mnie strach, ale wiem, że nic mi nie zrobi, nawet jak jest naćpany.
- Zamknij się!- podniósł rękę i chciał mnie uderzyć, ale się odsunęłam.
- To koniec!- odkrzyknęłam mu na pożegnanie.
Sprawnie go wyminęłam i wskoczyłam do samochodu. Odjechałam z piskiem opon. Łzy leciały mi strumieniami z oczu. Ja mu się zwierzam, a on nie dość, że naćpany to jeszcze zaczął się do mnie przystawiać. Idiota!Obejrzałam się do tyłu, aby zobaczyć czy idzie za mną, ale nie szedł. To niedaleko miasta, więc poradzi sobie z powrotem do domu. Zna Londyn lepiej ode mnie, więc da radę.

Po 20 minutach byłam już w domu. Wcześniej odstawiłam samochód Harrego pod jego dom, żeby nie musiał tu przyłazić po niego.  Wbiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Jednak miałam rację. To wszystko jest za szybko. Musimy zwolnić i to ostro. Potrzebna mi przerwa. Nie mogę tak dłużej. Kocham go, ale on musi się ogarnąć to po pierwsze, a po drugie musimy zwolnić, ze wszystkim. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Jeżeli to ty mamo to nie masz tu czego szukać, więc lepiej wypierdalaj.- pukanie nie ustało.
- Jeżeli to ty Zac, to nie wiem kto zjadł ostatniego pączka, więc się odpierdol!- no i znowu pukanie nie ustało.
- A jeżeli toja?- zza drzwi wychyliła się Ciara.
- Jak musisz to wejdź, ale szybko.- odburknęłam. Położyła się obok mnie na łóżku i przytuliła.
- Co się stało Mad?- spytała.
- Harry się stał.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Co z nim?Coś zrobił?
- W pewnym sensie. Dzisiaj pod szkołę podjechał Don i chciał z nim rozmawiać, ale się wtrąciłam i zeszło na nasz temat. Po wykłócałam się z nim trochę, a Hazz milczał. Potem odjechaliśmy z pod szkoły i pojechaliśmy trochę za miasto żeby porozmawiać. Zaczęła mu wszystko opowiadać i jak już skończyłam to on dziwnie milczał...- opowiedziała jej całe zdarzenia z przed pół godziny. Po wysłuchaniu całego monologu była w ogromnym szoku.
- Nie pierdol!
- Serio. Dlatego postanowiłam, że potrzebuję przerwy. To wszystko jest o wiele za szybko. Puki co to koniec, a potem się zobaczy.- odparłam pewna tego co mówię.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?- spytała Ciara
- Jak nigdy. Tak będzie lepiej. Skończmy już ten temat. Lepiej opowiadaj co tam u Ciebie i Luke'a?
- Myślę, że dobrze. Pomału nam się układa. Chodzimy na spacery, do kina, na kolację. Spędzamy razem dużo czasu. Jednym słowem jest świetnie.- uśmiechnęłam się do niej i wtuliłam. W taki sposób usnęłyśmy.

~*~

Budzik zadzwonił punk 7:00. Spojrzałam w bok i ujrzałam pustą połowę łóżka. Ciara pewnie wstała wcześniej, jak zawsze. Podniosłam się i ruszyłam do łazienki. Umyłam głowę arbuzowym szamponem i dokładnie spłukałam. Odświeżona, wysuszyłam włosy i wyprostowałam, po czym spięłam w kucyk. Zrobiłam dość mocny makijaż, a usta pomalowałam krwiście czerwoną szminką. 


Gotowa, zeszłam na dół. Wrzuciłam do torebki jabłko i butelkę wody, po czym wyszłam z domu. Pogoda była wymarzona jak na Londyn, świeciło słońce i było bardzo ciepło. Założyłam okulary na nos, włożyłam słuchawki do uszu i pochłonięta muzyką ruszyłam przed siebie. 

Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Na początku się przestraszyłam, ale te perfumy mówiły wszystko. 
- Chyba musimy porozmawiać.- odezwał się pierwszy i obrócił mnie w swoją stronę.
- No chyba nie. Ja już ci wszystko powiedziałam.
- Posłuchaj mnie...
- Nie! To ty mnie posłuchaj panie Ja wszystko mogę Styles. Zaczęłam Ci się zwierzać z mojej przeszłości, a Ty nie dość, że miałeś to w dupie to byłeś naćpany, i zacząłeś mnie obmacywać. Nie chcę takich rzeczy. Dlatego robimy sobie przerwę, bo to idzie stanowczo za szybko. Rozłąka dobrze nam zrobi. - odpowiedziałam.
- W kulki sobie lecisz, czy co?! Popierdoliło Cię?!- wykrzyczał.
- Chyba Ciebie debilu! To jest moje ostatnie słowo! My do siebie nie pasujemy i tyle!- odkrzyknęłam.
- Najwidoczniej!- odburknął i poszedł w swoją stronę. Ja też zaczęłam iść. Odwróciłam się , aby zobaczyć czy już poszedł, ale on tez się na mnie patrzył. 
(...) też się na mnie patrzył

Ban shee:*



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prolog

Rozdział 4 "Tak bezpiecznie"

Rozdział 19